11 maja Anno Domini 2024 blisko 900 zawodników usłyszało w swoje głowie wewnętrzny głos nakazujący do przybycia do Czempinia. Nie mieli pojęcia dlaczego ale ten głos był ponaglający, rozkazujący nie przyjmujący odmowy. Przestraszeni ale i zaciekawieni wyruszyli na wyprawę w nieznane niczym śmiałkowie w 1492 ruszający przed siebie na odkrywanie nowego lądu przy akompaniamencie Vangelis, Conquest of paradise. Z tej drogi nie było już odwrotu.
Wiedzieli że wyzwanie z którym przyjdzie im się mierzyć jest trudne i wyczerpujące. Wiedzieli też że nie będą z nim sami. Rodziny przyjaciele, organizatorzy, służby mundurowe - ta niewidzialna dłoń na ramieniu i głos szepczący - dasz radę. Jesteśmy tuż za tobą - zawsze.
W ich głowach szaleje tornado. Rower, buty, żel, kask, okulary, garmin, batony, moc, waty, strefa zmian, kluczowe elementy trasy, taktyka, wynik, miejsce, oczekiwania, marzenia. Czy wszystko mam, czego nie mam, co może pójść nie tak, co mogłem zrobić lepiej, inaczej. Czy jestem odpowiednio przygotowany.
Dziesięć...
Zaczęło się odliczanie. Za późno już na wątpliwości. Widzę skupienie. Zdenerwowanie. Zamknięte oczy.
Dziewięć...
Osiem....
Siedem...
Sześć...
Daje się wyczuć dziwne drżenie asfaltu. 900 serc bijących jak oszalałe. Poziom adrenaliny wybija skalę. Zaniepokojone twarze strażaków. Jedna iskra i mamy kulę ognia wielkości stadionu.
Pięć....
Cztery...
Trzy...
Kilku kibiców prawie mdleje. Tego napięcia nie można już opanować.
Dwa...
Jeden...
Ruszają. Co się działo dalej zapraszam TUTAJ
Zdjęcia pomniejszone pod socjale. Jeżeli chcecie jakieś w pełnej rozdzielczości dajecie znać.
Komentarze
Prześlij komentarz