Oczami zawodnika.
Wdech, kilka skoków, zanurzenie. Potężne uderzenie wody w twarz. W uszach szum, nic nie widać. Wszędzie piana, walka o miejsce, walka o oddech. Pralka to jest wojna, tu się nie bierze jeńców. Adrenalina robi jednak swoje. Zmysły wyostrzone do maksimum. Płyniemy. W oddali majaczy pierwsza żółta boja. Czołówka wysforowała się już naprzód. Woda powoli zaczyna się uspokajać. Jest coraz więcej miejsca dla rąk i nóg. Każde kolejne plaśniecie w wodę przybliża do mety. Na razie jest dobrze.
Pierwszy zakręt. Okulary zaczynają parować. Smarowanie płynem do mycia naczyń jednak nie pomogło. Teraz długa prosta pod słońce. Kompletnie nic nie widać. W mózg wwiercają się uporczywe myśli jak bardzo nie trafię w boję. Zaczynają się nerwy. Przez to ruchy stają się szybsze i mniej płynne. Płuca zaczynają piec. Daje się w znaki lekkie niedotlenienie. Po pierwszym wyrzucie adrenaliny do głosu dochodzi ta racjonalna część. Coraz głośniej zaczyna mówić - uspokój się, przypomnij sobie treningi, nie walcz z wodą - ona jest zbyt potężna. Jak będziesz walczyć - pokona Cię. Wsłuchaj się w nią, bądź jej częścią wtedy Cię zaakceptuje. To jest żywioł. To on stawia warunki nie Ty.
Druga boja, na oko 20m p prawej. Mogło być gorzej. Oddech miarowy, woda ciepła, ręce nie bolą nie widać jak na razie objawów skurczy. Po nawrocie ostatnia prosta do brzegu. Słońce nie świeci już prosto w oczy, po lewej kątem oka dostrzegam kajak ratownika. Pomaga to bardzo w nawigacji.
Ostatnie metry, ostatni wysyłek. Jest, czuję grunt. Staję na nogi i chcę biec. Nie jest to jednak takie proste. Błędnik szaleje, niedotlenienie powoduje lekkie zawroty głowy, woda do pasa stawia zaciekły opór.
Oczami kibica (kanapowca).
3, 2, 1 - wskoczył do wody, płynie, skręca, skręca, płynie, wybiega, jest na mecie. Dystans X pokonał w czasie Y. Nie no zrobiłbym to 2x szybciej.
Postaraj się patrzeć oczami zawodnika. Poczuj jego wysiłek, obawy, radość,
determinację, strach, zmęczenie. On w takiej samej części robi to dla siebie jak i dla
Ciebie.
Pralka - dla wielu zawsze będzie to najtrudniejszy moment zawodów. Ten fragment powoduje strach/niepokój. Na tym etapie można zostać dosłownie znokautowanym.
Atak paniki - częściej niż może się wydawać. Potrafi zdarzyć się nawet doświadczonemu pływakowi.
Środek jeziora - wielu z nas pływa tylko wzdłuż wyznaczonej linii bojek. brzeg jest blisko, grunt też. Na środku jeziora dno jest daleko, brzeg jest daleko a woda gdzie nie spojrzeć. Woda potrafi obudzić przeróżne lęki - czasami mniejsze - czasami większe. Pokonanie ich i wypłynięcie to jest naprawdę duża rzecz.
Skurcze - te małe można zignorować. Ból do wytrzymania, mięsień pracuje. Potrafią jednak taić się takie które eliminują z czegokolwiek.Te są groźne. Woda to jest złe miejsce na moment pod tytułem "nie mogę się ruszyć". Fala bólu powoduje odruch wciągnięcia powietrza. Problem w tym że głowa akurat może być pod wodą. Strasznie to nieprzyjemne mieć wodę w oskrzelach.
Wyjście z wody - organizm zaciągnął ogromy dług tlenowy. Pora zacząć go spłacać. W głowie się kręci a tu trzeba biec.
To tyle, zapraszam do galerii -
TUTAJ
Komentarze
Prześlij komentarz