W fotografii mamy coś co nazywa się złota godzina. Jest ona rano, krótko po wschodzie słońca i wieczorem - krótko przed zachodem słońca. Tegoroczny start Solid Run zaplanowano na 20:45 a złota godzina na ten dzień jest od 20:22 do 21:46. Stąd postał pomysł na klimatyczną niemalże romantyczną sesję w plenerze w ciepłych barwach.
Niebo spowiła jednak gęsta warstwa chmur co spowodowało ze powyższy plan A trzeba było odłożyć do teczki opatrzonej napisem "dupa blada".
W fotografii sportowej zawsze trzeba mieć plan B, który jest uniwersalny a mianowicie: jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Tutaj chodzi o to że trzeba wycisnąć ile się da z tego co się ma.
To jest właśnie urok fotografii sportowej. Ona jest tu i teraz. Powtórki nie będzie.
To trochę przypomina motto Beraa Gryllsa (to ten ex - komandos): "improvise, adapt, overcome. Czy po naszemu improwizuj, dostosuj się, przezwyciężaj.
Brak dostatecznej ilości światła rodzi szereg fotograficznych problemów. Powiedzmy że możliwości techniczne mojego aparatu skończyły się około 20:30 jeżeli mówimy o typowych zdjęciach sportowych gdzie zamrażamy ruch. Dlatego trzeba kombinować ;)
Nie może przejść również bez echa epicka zajadłość komarów. Żeby nie używać języka rynsztokowego to to co one wyprawiały ładnie odda ten fragment Iliady Homera:
"I tak jak orzeł ptak górski najszybszy wśród uskrzydlonych,
spada i lekko dopada z chmur gołębice spłoszoną-
ona wymyka się pierzcha, lecz orzeł z wrzaskiem straszliwym
z bliska uderza w drapieżnej duszy zdobyczy spragniony-
Tak z zaciętością Achilles pędził, a Hektor uciekał (...)"
Żeby nie było niedomówień. Ja byłem Hektor...
No nic - tyle słowem wstępu. Zapraszam do oglądania TUTAJ
Jak zawsze pełna profeska dzięki za świetne fotki
OdpowiedzUsuń